Przeraża mnie ludzka głupota
Model 01
Płyta zespołu T.Love to bezsprzecznie jeden z najlepszych tegorocznych polskich albumów. Muniek Staszczyk z lekkim dystansem odnosi się do współczesnej rzeczywistości. Piosenka promująca album "Nie, nie, nie" stała się protest-songiem przeciwko przemocy. Razem z T.Love zaśpiewali goście: Fisz w prześmiewczej "Softkarierze", w "Rewelacji" swoim niepowtarzalnym głosem Muńka wspiera Kayah, w coverze piosenki Brygady Kryzys "Ty, i tylko ty" na saksofonie gra Kazik, w "Moich pieniądzach" na klawiszach udziela się Andrzej Smolik, a w "Jeździe" słyszymy Agę Morawską.
Muniek Staszczyk z T.Love opowiada nam o swojej nowej płycie.
Płyta nazywa się "Model 01". Co to znaczy?
Po pierwsze, jest początek nowego tysiąclecia. Początkowo chcieliśmy nazwać tę płytę "Model 2001". ale nazwa była zbyt techniczna, przypominała markę samochodu. Dlatego skróciliśmy ją do "Model 01". Jednocześnie szukaliśmy symbolu, który by pasował do rzeczywistości, która nas otacza. W końcu zdecydowaliśmy się na ziemniaka. Tym bardziej, że na płycie jest piosenka "Potejto", która opowiada o pewnym buraczano - ziemniaczanym myśleniu niektórych ludzi. Można ich znaleźć wszędzie, w każdym środowisku. W polityce, biznesie, elitach kultury. Mówiąc krótko chodzi o takie mentalne wieśniactwo. Poza tym ziemniak jest symbolem prostoty. Trzeba też pamiętać, że jest bardzo popularną rośliną w naszym kraju. Pod różną postacią zjadamy go, wypijamy. Polska to kraj ziemniaka. Na okładce płyty jest kartofel w wersji 1:1, prawdziwy, nie komputerowy. Wewnątrz wkładki każda piosenka jest ilustrowana inną odsłoną tego warzywa. Pomysł jest mój, natomiast pracę wykonało dwóch młodych grafików z Krakowa: Piotr Bolko i Leszek Oleszko.
Album nazywa się "Model 01" również z innego powodu. Jest on dla nas przełomowy. Został nagrany jako pierwszy w naszym studiu nagraniowym, które po latach z mozołem sobie zbudowaliśmy.
Tytuł piosenki "Pank is ded" pisany jest fonetycznie.
Długo zastanawialiśmy się jak nazwać tę piosenkę. Najpierw chcieliśmy, by nazywała się "Punk s not dead". Ale nie chcieliśmy zabierać własności zespołu "The Exploited". Poza tym długo by się toczyła sprawa o prawa autorskie. Tytuł został spolszczony. A piosenka jest o tęsknocie za ideałami, które gdzieś przeminęły we współczesnym świecie pełnym konformizmu. Może to wydać się dziwne, ale jest ona zainspirowana piosenką francuską Serge a Gainsbourga. Jest trochę rozkołysana. Jak na T.Love bardzo spokojna, bo zwykle lubimy, aby teksty, były w kontrapunkcie do muzyki.
Chciałbym zaznaczyć, że ta płyta nie jest ostra, gitarowa, tak jak poprzedni "Antyidol". Opiera się na pewnych jamajskich pulsacjach, oczywiście to nie jest czarne marleyowskie reggae, jest trochę folku, trochę grania akustycznego.
Co było impulsem do napisania piosenki "Nie, nie, nie", która stała się hymnem tych, którzy sprzeciwiają się przemocy?
W wielu wcześniejszych tekstach sprzeciwiałem się przemocy, agresji, fanatyzmom. Mówię o polskiej rzeczywistości, w której często brakuje miejsca na ludzkie odruchy. Tekst do tej piosenki napisałem wiosną tego roku. Powstał z obserwacji ulicznych i tego wszystkiego, cq się działo wokół Jedwabnego. Wielu z nas nie potrafiło się uderzyć w pierś i przeprosić za tamte wydarzenia. Chodzi mi tutaj o naszą polską mentalność. Muszę przyznać, że jak widzę idącego ulicą człowieka o innym kolorze skóry to się o niego trochę boję. Czy nikt mu zaraz nie dop... Wstyd mi wtedy za Polaków.
Tekst powstał z takiego hippisowskiego założenia, naiwnej wiary w ludzi. Chciałem, by słuchacze zastanowili się nad sprawami, które w szalonej codzienności gdzieś im uciekają.
Przekaz piosenki wzmacnia chórek dziecięcy. Skąd wziąłeś te dzieciaki?
Razem z Maćkiem Majchrzakiem, autorem muzyki, pomyśleliśmy, że fajnie byłoby ten refren wzbogacić. Jak sam go śpiewałem, był za bardzo patentyczny. Dzieci dodały oskarżycielskiego tonu. Poszedłem do podstawówki, do której chodzą moje dzieci, i prosiłem nauczycielkę muzyki, by wybrała dzieci muzykalne, ale takie, które nie uczą się śpiewu w chórze. Chciałem aby miały swoje głosowe wahania, bo jest urok dziecięcego śpiewania. Przyszły, nagrały i mamy efekt. Dziecięce "nienawidzisz mnie" co dało utworowi siły protestsongu.
Na płycie pojawiają się goście. Jak ich odebrałeś?
Jest to pierwsza płyta, do nagrania której udało się nam zaprosić tyle osób, które znamy i szanujemy. Zaczęło się od Kazika Staszewskiego. Zaprosiliśmy go jako saksofoniste do nagrania piosenki "Ty i tylko ty" nieistniejącej już Brygady Kryzys. W związku z tym, że T.Love i Kult są zespołami, które zaczynały grać w latach 80., to tamte czasy najlepiej mógł zilustrować saksofonista taki jak Kazik, który sam o sobie mówi, że nie jest do końca zawodowym saksmanem. Do piosenki "Rewelacja" zaprosiliśmy Kayah. Poznanianka Aga Morawska z zespołu Happy Pills śpiewa ze mną w "Jeździe". Z podwórka hip-hopowego, które śledzę z uwagą, do nagrania poprosiliśmy Fisza. W "Moich Pieniądzach" na klawiszach zagrał Andrzej Smolik. Dzięki nim album nabrał smaku.
No właśnie, tylu gości, a wielu zarzuca Ci, że T.Love to tak naprawdę tylko Ty.
To nie do końca jest tak. Owszem, jestem "gębą" medialną, udzielam wywiadów. Każdy chce rozmawiać ze mną, czyli autorem tekstów, liderem zespołu. Ale nigdy nie byłem żadnym tyranem. Zespół był dla mnie zawsze zespołem. T.Love to jest grupa pięciu facetów. Oczywiście przez 20 lat istnienia zespołu przewinęło się przez niego około trzydziestu gości, ale poza jednym, gitarzystą Jankiem Knorowskim, wszyscy odchodzili z własnej woli. Zakładali własne zespoły, zmieniali branżę, wyjeżdżali za granicę.
Od płyty "Prymityw" czyli od roku 1994, skład jest niezmienny. Przyznaję, że nic bym nie zrobił bez muzyków T.Love. Staram się nad wszystkim panować, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. T.Love to jest takie moje dziecko, i oczywiście ludzie mogą powiedzieć, że T.Love to ja, ale tak naprawdę, beze mnie nie byłoby T.Love, ale bez chłopaków też nie byłoby T.Love.
Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał: Paweł Rydlewski